- Szczegóły
-
Odsłony: 953

W ostatnich tygodniach program transformacji energetyki zatwierdziły Komitet Ekonomiczny Rady Ministrów i Komitet Stały Rady Ministrów. W kolejnych, spodziewane są dokładniejsze szacunki kosztu utworzenia NABE. Zgodnie z założeniami rządu kluczowym podmiotem, tzw. integratorem, będzie PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna – spółka z Grupy PGE. Właśnie do niej przeniesione zostaną aktywa węglowe ze wszystkich pozostałych spółek energetycznych Skarbu Państwa. Docelowo PGE GiEK zostanie przekształcony w podległą rządowi NABE.
- Właścicielem aktywów zostanie Narodowa Agencja Bezpieczeństwa Energetycznego. Rozwiązanie przyczyni się do stopniowego zwiększenia dywersyfikacji źródeł energii w Polsce przy jednoczesnym zapewnieniu stabilnej perspektywy dotyczącej bezpieczeństwa energetycznego naszego kraju - podkreślono w komunikacie Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.
Rządowa agencja ma samodzielnie funkcjonować na rynku i zapewniać stabilność systemu energetycznego. NABE nie będzie budować nowych bloków węglowych, a inwestować tylko w prace niezbędne do bieżącego utrzymania sprawności istniejących bloków węglowych aż do ich planowego wyłączenia.
Komentarz Wojciecha Dąbrowskiego – prezesa zarządu PGE Polskiej Grupy Energetycznej
Unijna polityka klimatyczna powinna dążyć do sprawiedliwej i mądrej, a nie dzikiej transformacji energetycznej. Powinna uwzględniać dywersyfikację i wykorzystanie zasobów naturalnych z pominięciem rosyjskiej strefy wpływów. Polska od wielu miesięcy konsekwentnie realizowała tę strategię, dlatego też 1 marca został przyjęty przez rząd Program Transformacji Energetyki. Niestety, dopiero tak brutalne wydarzenie, jak agresja Rosji na Ukrainę, skłoniły europejskich partnerów do refleksji i potwierdzenia słuszności drogi objętej przez Polskę. W tym kontekście widać, jak ważną decyzją było uruchomienie procesu utworzenia Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Energetycznego i konsekwentne dążenie do realizacji tego planu, który umożliwi budowę podstawy zabezpieczającej stabilną pracę polskiego systemu energetycznego.
Polska energetyka oparta jest na węglu, a NABE jest właśnie po to, żeby wszystkie stabilne źródła zgromadzić w jednym podmiocie, i by pracowały one na rzecz bezpieczeństwa energetycznego do czasu, aż powstaną wystarczające moce w źródłach odnawialnych i energetyce jądrowej. Dlatego powołanie NABE jest niezbędne dla bezpieczeństwa naszego państwa, ale jednocześnie to ważny element powodzenia transformacji energetycznej w Europie.
Za słowami przewodniczącego Timmermansa powinny iść czyny. Sugerujemy Komisji Europejskiej reformę systemu ETS – mamy kilka konkretnych propozycji. Mechanizm, który miał sprzyjać bezpiecznej i sprawiedliwej transformacji energetycznej nie może być bronią wymierzaną w europejską energetykę, szczególnie w obecnej sytuacji. Wydarzenia na Ukrainie z dnia na dzień doprowadziły w Europie do rewizji planów transformacji energetycznej. Ten radykalny zwrot pozwoli lepiej przygotować unijny rynek energii do realizacji wyzwań przyszłości, przy jednoczesnej budowie trwałych podstaw bezpieczeństwa energetycznego całej Unii Europejskiej. Nadszedł czas, żeby poważnie zastanowić się nad tym, co w obecnej sytuacji realnie warunkuje nasze bezpieczeństwo energetyczne i jak budować przyszłość energetyki.
źródłó .wwwenergetyka.pl, www.gkpge.pl
- Szczegóły
-
Odsłony: 2566
Rafał Zasuń
07.03.2022
Możecie dłużej korzystać z węgla, dzięki temu UE zużyje mniej gazu, którego będzie brakować. Ale musicie przyspieszyć rozwój OZE.

Historia dokonała ostrego zwrotu tydzień temu i musimy dostosować się do tej historycznej zmiany – mówił w piątek unijny komisarz ds. klimatu Frans Timmermans w BBC.
– Polska i kilka innych krajów ma plan odejścia od węgla, ale w okresie przejściowym chce używać gazu ziemnego i dopiero potem przejść na OZE. Jeśli zdecydują się pozostać dłużej przy węglu, ale potem od razu przejdą na OZE, to wciąż będzie się mieścić w parametrach polityki klimatycznej – stwierdził Timmermans.
Wiceszef KE dodał, że nie powinno to spowalniać transformacji energetycznej bo ona jest potrzebna, aby odwrócić inne śmiertelne niebezpieczeństwo – kryzys klimatyczny.
W Polsce wypowiedź Timmermansa została niemal natychmiast zauważona. „To teraz szybko zawieśmy ETS i Fit for 55 i zajmijmy się bezpieczeństwem i niezależnością energetyczną Unii. Europa się budzi – „ćwierknęła” minister klimatu Anna Moskwa na Twitterze.
Wypowiedź pani minister pokazuje raczej, że nie zrozumiała ona intencji komisarza – domagał się on raczej przyspieszenia, a nie spowolnienia transformacji. Zawieszenia ETS czyli unijnego systemu handlu emisjami nie chce praktycznie żaden kraj UE. Polski Sejm wprawdzie przyjął w tej sprawie uchwałę, nie wyjaśnił tylko jak Ministerstwo Finansów ma pokryć ubytki w budżecie – w zeszłym roku dochody ze sprzedaży uprawnień wyniosły 25 mld zł, w tym mogą sięgnąć 40 mld.
Zdejmijmy pedał z gazu
O co w rzeczywistości chodzi unijnemu komisarzowi? Jak wyjaśniają nasze źródła, w Brukseli trwają prace nad nowym komunikatem Komisji Europejskiej, który ma być opublikowany we wtorek 8 marca. Komunikat ma zapowiadać odejście od kupowania rosyjskiego gazu – nie sankcje, ale stopniową rezygnację z zakupów, m.in. nieprzedłużanie obecnych kontraktów długoterminowych, które europejskie firmy zawarły z Gazpromem oraz obowiązek napełniania magazynów gazu do określonego poziomu. Rosyjskie błękitne paliwo ma być zastępowane przez innych eksporterów – przede wszystkim przez LNG z USA, Kataru czy Australii.
Czytaj także: Polska chce embarga na rosyjski węgiel. Decyzja należy do UE
Rosja dostarcza dziś do UE ok. 40 proc. surowca. Rezygnacja z niego nie będzie prosta ani szybka – dlatego Bruksela szuka alternatywy. Oczywiście priorytetem będzie rozwój OZE, ale tego nie da się zrobić szybko. Bilans energetyczny będzie bardzo napięty dlatego – jak tłumaczą nasze źródła – trzeba oszczędzać gaz, tam gdzie się tylko da.

Większość gazu w UE zużywa przemysł i ciepłownictwo i tam najtrudniej będzie go oszczędzać. Ale ok. 1/3 gazu idzie na produkcję prądu. Produkcję elektrowni gazowych łatwiej będzie zastąpić węglówkami czy atomówkami – pod warunkiem, że będą istnieć. To dlatego w Niemczech już rozpoczęły się dyskusje czy może by jednak nie przedłużyć żywotów ostatnich trzech elektrowni atomowych, które mają być zamknięte z końcem roku. W Berlinie także mówi się o wolniejszym odchodzeniu od węgla.
Słowa Timmermansa w przekładzie z języka unijnego na nasz brzmią więc tak: „Polsko, wiemy, że chcecie szybko wybudować kilka dużych elektrowni gazowych żeby szybciej odejść od węgla i mieć dyspozycyjne źródła energii. Ale może okazać się, że gazu będzie cholernie mało i będzie najbardziej potrzebny w krajach, które mają gorsze możliwości dywersyfikacji niż Polska. Więc zróbmy jakiś deal”.
Czytaj także: Wojna na Ukrainie winduje ceny ropy i gazu
Tymczasem w naszym kraju planowana jest budowa kilku dużych elektrowni gazowych – m.in. w Ostrołęce, Grudziądzu, Koninie, elektrociepłownie w Gdyni i Gdańsku. Te jednostki już wygrały aukcje na rynku mocy w 2021 r. Następne czekają na kolejną aukcję w grudniu 2022 r. Jeśli nic się nie zmieni, to prawdopodobnie je wygrają.

Tak może wyglądać polski miks energetyczny w 2034 wg prognoz URE opartych na planach energetyki
Wszystko będzie miało duży wpływ na zużycie gazu w Polsce – te elektrownie będą zużywać gaz potrzebny także w zachodniej Europie. A mogłyby go nie zużywać – gdyby tylko dłużej pracowały węglówki. O ile oczywiście są w stanie – w końcu kotły i turbiny z czasów PRL mają swoje granice wytrzymałości. Ale większość z nich powinna jeszcze z 10 lat pociągnąć.
Pęd do budowy gazówek wynika z prostego faktu – w 2025 r. kończy się możliwość wypłacania elektrowniom węglowym emitującym więcej niż 550 g CO2 na KWh dopłat z rynku mocy, co w praktyce zabija je ekonomicznie.
Inwazja Rosji na Ukrainę i chęć decydentów w UE do jak najszybszego uniezależnienia się od rosyjskiego gazu otwiera nam spore możliwości. Ale zamiast mrzonek o zawieszeniu ETS powinniśmy zagrać o znacznie ciekawsze fanty.
Licytujmy wysoko, skoro krupier ogłosił nowe rozdanie
Przede wszystkim można położyć na stole nowelizację unijnego rozporządzenia rynkowego, które wprowadza zasadę, zgodnie z którą elektrownie mające kontrakty mocowe nie mogą emitować więcej niż 550 gramów CO2 do 2025 r. Można zaproponować np. przedłużenie terminu z 2025 do 2035 r. Wydłużyłoby to egzystencję kilku niezbędnym w systemie blokom węglowym. Plany ewentualnego zastępowania ich przez elektrownie gazowe można odłożyć na półkę.
Po drugie, Polska powinna poprosić o znacznie zwiększenie środków dla Polski na transformację energetyczną. Przede wszystkim w grę wchodzi zwiększenie puli dla Polski z Funduszu Modernizacyjnego. To Fundusz w którym kraje starej UE oddają 2,5 proc. swoich uprawnień do emisji nowym członkom. Polska jest głównym beneficjentem Funduszu. Możemy grać o pulę wynoszącą 6 czy 8 proc. tak żeby wyrównać niekorzystny dla naszej gospodarki bilans handlu uprawnieniami (polska energetyka musi kupić więcej uprawnień niż sprzedaje ich polski rząd).
Oczywiście taki plan wymagałby także ustępstw ze strony naszego kraju. Trzeba by pewnie zaakceptować neutralność klimatyczną w 2050 r. To niewiele kosztuje, bo jak widać nikt nie jest w stanie przewidzieć co się będzie działo w przyszłym roku, a prorokowanie na 2050 r. możemy zostawić wróżkom.
Czytaj także: Rosyjska ropa zaczyna parzyć
Ale potrzebna będzie także realistyczna data odejścia od węgla – nie 2049 czy 2050 r. tylko 2035 lub 2040 r. Niezbędna będzie także jasna perspektywa rozwoju OZE – zmiana nieszczęsnej ustawy 10H, blokującej rozwój wiatraków na lądzie, czy konkretne plany i zobowiązania wykorzystania dodatkowych unijnych pieniędzy na projekty rozwoju zielonej energetyki czy potrzebnych do ich przyłączenia sieci.
Innymi słowy, rząd powinien błyskawicznie sformułować czego oczekuje od UE. Kompromis w tej sprawie pozwoliłby uniknąć wielu miliardów złotych wydanych niepotrzebnie na elektrownie gazowe, które w nowej rzeczywistości nie będą miały racji bytu. Nie tylko dlatego, że zabraknie do nich gazu, bo to się może łatwo zmienić. Władimir Putin może zejść ze sceny jak car Mikołaj I po przegranej wojnie krymskiej, w Rosji zacznie się „odwilż”, sytuacja geopolityczna znowu się odwróci.
Czytaj także: Synchronizacja Ukrainy z europejską siecią w 13 pytaniach i odpowiedziach
Przede wszystkim chodzi o to żebyśmy jako społeczeństwo nie fundowali sobie elektrowni gazowych, których nikt już na Zachodzie nie stawia, a zaoszczędzone pieniądze firmy i konsumenci mogli przeznaczyć na zieloną energię i nowe technologie. Jeśli ceną za szybszą transformację ma być wydłużenie życia kilkunastu węglowym blokom o 10 lat, to warto tę cenę zapłacić.
- Szczegóły
-
Odsłony: 858

- Szczegóły
-
Odsłony: 897
Rząd przyjął dokument dot. transformacji elektroenergetyki. Sasin: NABE staje się faktem
Rada Ministrów przyjęła we wtorek dokument dot. transformacji sektora elektroenergetycznego w Polsce. Zakłada on m.in. wydzielenie wytwórczych aktywów węglowych ze spółek z udziałem Skarbu Państwa do Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Energetycznego — poinformował Jacek Sasin, wicepremier i minister aktywów państwowych.
Rząd chce, aby koncerny energetyczne z udziałem Skarbu Państwa skupiły się na realizacji inwestycji nisko- i zeroemisyjnych. "W tym celu, z grup kapitałowych spółek energetycznych z udziałem Skarbu Państwa, wydzielone zostaną aktywa związane z wytwarzaniem energii elektrycznej w konwencjonalnych jednostkach węglowych" - napisała Kancelaria Prezesa Rady Ministrów w komunikacie prasowym.
Koncepcja przewiduje, że z grup kapitałowych spółek energetycznych z udziałem Skarbu Państwa wydzielone zostaną aktywa związane z wytwarzaniem energii elektrycznej z wykorzystaniem węgla, przy jednoczesnym pozostawieniu w strukturze koncernów jednostek ciepłowniczych i kogeneracyjnych.
Narodowa Agencja Bezpieczeństwa Energetycznego (NABE), która zostanie właścicielem aktywów węglowych, będzie w 100 proc. spółką Skarbu Państwa. W założeniu NABE ma być podmiotem całkowicie samowystarczalnym. Będzie prowadzić jedynie inwestycje oraz modernizacje niezbędne dla bieżącego utrzymania sprawności eksploatowanych bloków węglowych. Nie będzie natomiast budować nowych.

źródło www.https://www.money.pl/
- Szczegóły
-
Odsłony: 870
Nie sprawdziły się najczarniejsze prognozy mówiące o inflacji przekraczającej 10%. Raportowany przez GUS wzrost cen wyniósł 9,2%, co oczywiście i tak jest wynikiem bardzo wysokim, lecz zgodnym z oczekiwaniami ekonomistów.
Jak poinformował dziś Główny Urząd Statystyczny, w styczniu 2022 r. inflacja wyniosła 1,9% w ujęciu miesiąc do miesiąca oraz 9,2% w ujęciu rok do roku. To odczyty zbieżne z konsenusem ekonomistów (1,9% m/m i 9,3% r/r).
Roczna dynamika inflacji na poziomie 9,2% oznacza, że ceny towarów i usług rosną w najszybszym tempie w XXI wieku. Poprzedni wyższy odczyt przypada bowiem na listopad 2000 r. (9,3%). Jednocześnie po raz pierwszy od czerwca 2021 r. inflacja raportowana przez GUS była niższa od konsensus ekonomistów.

Źródło: GUS
- Szczegóły
-
Odsłony: 888
OPZZ, NSZZ „Solidarność” i Forum Związków Zawodowych przyjęły wspólne stanowisko w sprawie założeń projektu budżetu państwa na 2022 r. Centrale twierdzą, że prognozy makroekonomiczne rządu są chybione, pomysł zamrożenia płac w budżetówce zabójczy dla obywateli i przedsiębiorców, a podwyżka płacy minimalnej jest zbyt niska. I alarmują o pogłębiających się nierównościach.
Wspólne stanowisko trzech central to efekt fiaska trzytygodniowych negocjacji z rządem i pracodawcami w Radzie Dialogu Społecznego. Trzy największe centrale związkowe - Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych, Forum Związków Zawodowych i NSZZ „Solidarność” - już 19 maja zaprezentowały swoje stanowisko w sprawie wynagrodzeń na 2022 r., m.in. wzrost wynagrodzeń w budżetówce o 12 proc. i podwyżkę płacy minimalnej o 10,7 proc.
Rząd odrzucił te propozycje – chce, by płace w sferze budżetowej zostały zamrożone (co przy wysokiej inflacji oznacza de facto odchudzenie portfeli), a wzrost minimalnego wynagrodzenia ustali prawdopodobnie na ok. 7 proc. – niecałe 16 zł ponad ustawowe minimum.
W obliczu rosnących kosztów utrzymania i wysokiej inflacji OPZZ, FZZ i „Solidarność” domagają się znacznego wzrostu wynagrodzeń, tak jak przedstawili to rządzącym 19 maja. Alarmują, że zamrożenie płac w budżetówce i zbyt wolny wzrost płacy minimalnej uniemożliwi przezwyciężenie negatywnych skutków pandemii dla gospodarki.
Zwracają przy tym uwagę na problem rozwarstwienia dochodowego. „Przeciętny miesięczny dochód rozporządzalny osób o najwyższych dochodach był w 2020 r. 5,6 razy wyższy od analogicznego dochodu osób najuboższych. Z kolei udział wydatków w dochodzie rozporządzalnym osób najbogatszych wyniósł 52 proc., a najbiedniejszych – 126 proc. Oznacza to, że osoby o najniższych dochodach nadal były zmuszone korzystać ze swoich oszczędności, pożyczek czy kredytów” – czytamy.
Pandemia uszczupliła także dochody emerytów i rencistów. Związkowcy postulują, by zwaloryzować świadczenia na ich rzecz wskaźnikiem inflacji z 2021 r., a do tego dodać o co najmniej 50 proc. realnego wzrostu przeciętnych wynagrodzeń w 2021 r. a nie - jak chce rząd - o 20 proc.
źródło www Biuro prasowe OPZZ
- Szczegóły
-
Odsłony: 885
Do tej pory w 2021 roku PGE wyłączyła 4 bloki o co pomniejszyło rynek o blisko 900 MW. Wyłączenia bloków był zaplanowane. W 2022 roku spółka z grupy PGE – PGE Energia Ciepła deklaruje wyłączenie dwóch bloków o łącznej mocy około 550 MW. Deklaracja ta jednak nie jest wiążąca, gdyż spółka negocjuje wydłużenie działania bloków do 2023 roku.
Pozostałe terminu włączeń bloków będą uzależnione od sytuacji rynkowej, kwestii środowiskowych oraz rentowności produkcji energii. Innym czynnikiem wpływającym na okres funkcjonowania bloków będzie wzrost zapotrzebowania na energię elektryczną.
PGE podkreśla, że bloki ciepłownicze można wyłączyć tylko jeśli zostaną zastąpione nowymi mocami.
Tauron w ostatnim czasie uruchomił dwa bloki o łącznej mocy około 1300 MW, zaś jednocześnie wyłączył bloki o mocy około 1085 MW. W najbliższym czasie Tauron nie zakłada wyłączania innych bloków. Tauron zaznacza, iż żywotność bloków w głównej mierze jest uzależniona od możliwości generowania przez te jednostki pozytywnych przepływów, co jest związane z okresem wsparcia rynku mocy oraz formy wsparcia finansowego dla elektrowni.Pozostałe spółki energetyczne nie zakładają, aby w najbliższych latach miały rezygnować z węgla. Energa zakłada planowane wyłączenia bloków wykorzystywanych w ciepłownictwie do połowy 2025 roku. Enea funkcjonująca na obszarze wielkopolski, w najbliższych 2 latach nie planuje wyłączać żadnych jednostek. W 2025 roku spółka najprawdopodobniej zamknie bloki w Kozienicach, o łącznej mocy zainstalowanej wynoszącej około 1000 MW. W 2007 roku Enea zaś deklaruje zrezygnowanie z kolejnych czterech bloków.Łącznie wszystkie polskie spółki do 2034 roku planują zrezygnować z wykorzystywania źródeł o mocy około 19 GW.
źródło //www.energetyka
- Szczegóły
-
Odsłony: 741
Ekolodzy nawołują do protestów! Turów – nie wszystko stracone?
Praga wycofała skargę do Trybunału Sprawiedliwości UE, dotyczącą kopalni węgla brunatnego w Turowie. Mateusz Morawiecki - być może przedwcześnie - ogłosił zakończenie serialu pt. negocjacje polsko-czeskie. To może być dopiero początek prawdziwych kłopotów z odkrywką, ale region zgorzelecki wciąż ma szansę na udaną i sprawiedliwą transformację.
Według doniesień medialnych, czeski rząd potajemnie podpisał porozumienie w sprawie kopalni Turów. Greenpeace uważa takie posunięcie za skandaliczne, a nowy rząd składa własne obietnice przejrzystego i demokratycznego kierowania krajem. Co więcej, nie wiadomo, jaką wersję porozumienia zatwierdził rząd i w jakim stopniu uległ on żądaniom strony polskiej. Jednak nawet treść umowy bez koncesji dla Polski nie chroni czeskiego środowiska i zasobów wodnych, które wyczerpuje kopalnia Turów. Tysiące ludzi w Kraju Libereckim jest zagrożonych utratą wody pitnej i wody w całym regionie.
Czeski rząd potajemnie podpisał umowę dotyczącą kopalni Turów. Takie posunięcie jest skandaliczne, a nowy rząd składa własne obietnice demokratycznego kierowania krajem. Takie zachowanie przypomina kontrowersyjne praktyki rządzące w Polsce.
Podpisanie umowy to lekkomyślny krok w stronę obywateli Czech, którzy z powodu kopalni węgla brunatnego będą bez wody, bo umowa nie zapewnia żadnej ochrony wody. Wydobycie i spalanie węgla do 2044 roku jest również nie do pogodzenia z rozwiązaniem kryzysu klimatycznego.

✅ Greenpeace nawołuje do protestów i sprzeciwia się decyzji i umowy polsko-czeskiej w sprawie Turową:
❗ Ponieważ tysiące ludzi w Kraju Libereckim jest zagrożonych utratą wody pitnej.
❗ Ponieważ w krajobrazie będzie również brakować wody. Natura nie może się bez niej obejść.
❗ Bo Polska naruszyła prawo europejskie i prawa obywateli Czech.
❗ Bo czeski rząd dogadał się z Polską w sposób tajny i nieprzejrzysty i tym samym zagraża demokracji.
❗ Ponieważ zmiany klimatyczne nie znają granic.
Region zgorzelecki, gdzie znajduje się kopalnia Turów, wciąż stara się o wsparcie z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji. Pieniądze mają tam pomóc w uporaniu się ze skutkami zamknięcia węglowego kompleksu energetycznego. Pozyskane środki poszłyby na dywersyfikację lokalnej gospodarki, stworzenie nowych miejsc pracy oraz inwestycje poprawiające usługi publiczne.
Zdaniem szefowej resortu klimatu i środowiska Anny Moskwy, "Naszym celem jest przeprowadzenie skutecznej i sprawiedliwej transformacji energetycznej, która nie tylko zwiększy szacunek dla środowiska i klimatu, ale także da impuls gospodarce, pobudzi krajowy przemysł i uruchomi innowacje, a jednocześnie będzie akceptowalna społecznie. Musimy zapewnić sprawiedliwe warunki dla przekształceń w regionach najbardziej narażonych na obciążenia transformacyjne. Takimi przesłankami kierowaliśmy się konstruując założenia „Polityki energetycznej Polski do 2040 r."